niedziela, 5 sierpnia 2007

Zacementować krawężniki - Wrocławska Inicjatywa Rowerowa

Powoli zmienia się mentalność urzędników planujących inwestycje, jednakże nie na tyle szybko, żeby znacząco odczuli to rowerzyści. W Polsce nadal brakuje ścieżek rowerowych, a tereny miejskie nie są przystosowane do poruszania się rowerem. (ML)
Zacementować krawężniki - takie hasła wznosili w piątek członkowie Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej podczas happeningu na ul. Ślężnej

Wrocławscy rowerzyści postanowili wytoczyć walkę zbyt wysokim, według nich, krawężnikom w mieście. Na placu boju pojawili się uzbrojeni w szpachle i wiadra z cementem. Pierwszy atak przypuścili na krawężnik przy ul. Ślężnej, tuż przy jednej ze stacji benzynowych. Krawężnik był dla nich specjalnie obniżany i miał nie więcej niż trzy centymetry, ale rowerzyści przekonywali, że to i tak poważna przeszkoda na drodze.

- Jeżdżę tędy codziennie do pracy i co trzy miesiące muszę oddawać rower do warsztatu, bo taki krawężnik decentruje mi koło - zapewniał Cezary Grochowski z Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej. - Od kilku lat powtarzamy urzędnikom miejskim, że nie chcemy krawężników na ścieżkach rowerowych, ale oni to ignorują. Dlatego wzięliśmy sprawę w swoje ręce.

Rowerzyści apelowali, by inni wielbiciele jednośladów poszli w ich ślady i na kolejne przejażdżki zabierali ze sobą materiały budowlane. - Sami nie damy rady uporać się z wszystkimi krawężnikami, ale jeśli każdy rowerzysta po drodze do domu zacementuje jakiś krawężnik, to efekt będzie widoczny - zachęcał Grochowski.

Rowerzysta wymieszał cement w wiaderkach i wręczył kolegom. Szpachle poszły w ruch. Przerwa między krawężnikiem a jezdnią malała w oczach.

Wtedy zza zakrętu wyłonił się strażnik miejski. - Cementowanie jest nielegalne, ale wysoki krawężnik też. My nie niszczymy, tylko naprawiamy - tłumaczył na wszelki wypadek dziennikarzom Grochowski. Ale funkcjonariusz na widok cyklistów ze spachelkami i kibicujących im dziennikarzy nawet nie próbował interweniować, tylko się wycofał.

Cement przy ul. Ślężnej nie zdążył jeszcze związać, a rowerzyści byli już w drodze do Urzędu Miasta. Sukiennice miały być sceną kolejnego happeningu. Tu cykliści postanowili użyć argumentu znacznie większego kalibru. Przytargali ze sobą 45-kilogramowy krawężnik i zabarykadowali nim wejście do gabinetu prezydenta miasta. Ku ich żalowi Rafała Dutkiewicza w nim nie było.

Ale cel został osiągnięty. Skonfundowany dyrektor biura prezydenta Maciej Potocki wyznaczył rowerzystom termin spotkania i obiecał, że prezydent pochyli się nad problemem krawężników w mieście.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

Brak komentarzy: