niedziela, 16 września 2007

Hipermarketowy rower

Dzisiaj prezentujemy prawdziwego killera wśród hipermarketowych rowerów. Posiada amory, kosz przedni i wiele innych udogodnień. Marzenie każdego polskiego złomiarza...

piątek, 14 września 2007

Bike Friday - W piątek tylko na rowerze


Koniec piątkowego postu!

Jeśli mamy piątek, to do pracy tylko na rowerze - przekonuje Komisja Europejska (KE), przyłączając się do inicjatywy władz Brukseli.

W piątek komisarz UE ds. administracji Siim Kallas wspólnie z przedstawicielami brukselskich władz zainaugurował "pierwszą w Belgii a nawet Europie" akcję "Friday Bikeday", która ma rozpropagować używanie roweru jako środka transportu. Najpierw w piątki, a potem - przez cały tydzień.

W piątek jemy ryby, do biura przychodzimy w mniej zobowiązującym stroju... Dlaczego nie wprowadzić zwyczaju, że do pracy przyjeżdża się na rowerze? To zdrowiej, bardziej ekologicznie i bez wątpienia - szybciej! - przekonuje KE.

Dla zachęty, wszyscy pracownicy KE, którzy przyjechali rano do pracy na rowerze, dostali kawę i rogalika, owoce i rowerowe gadżety, ułatwiające jazdę po mieście. Do akcji przyłączyło się kilka wielkich przedsiębiorstw mających siedzibę w Brukseli, które zobowiązały się zapewnić stanowiska do parkowania rowerów.

Władze Brukseli przekonują, że miasto to wcale nie jest kompletnie nieprzystosowane do jazdy rowerem, jak sądzi większość jego mieszkańców, w tym ci, którzy jeżdżą codziennie na dwóch kółkach. I że zwykle deszczowa pogoda nie jest wymówką, by używać samochodu.

Nie zmienia to faktu, że działania propagujące jazdę na rowerze po Brukseli przynoszą skromne rezultaty, czego przykładem jest fiasko miejskiego systemu rowerów na wynajem, wprowadzonego wzorem wielkich metropolii zachodnioeuropejskich.

Rok temu z wielką pompą otwarto kilkanaście automatycznych "stacji" z 250 rowerami, które można wypożyczyć, a po kilku godzinach oddać w innej "stacji". Kłopot w tym, że obsługa elektronicznych terminali jest skomplikowana i wymagane jest posiadanie karty kredytowej albo specjalnego abonamentu, który trzeba wcześniej zamówić, więc system jest nieprzydatny dla turystów. Rezultat: jeden rower wypożyczany jest średnio raz na cztery dni. Tymczasem podobne systemu gdzie indziej odniosły niespodziewany sukces: w Paryżu jeden rower wypożyczany jest 4-5 razy dziennie, a w Barcelonie - 12 razy.

Źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

niedziela, 2 września 2007

Skuter Creator - jedyny w Polsce skuter o krosowym wyglądzie

QUEST CREATOR PEDA 50cc

Przed zakończeniem sezonu 2007 warto zwrócić uwagę na jedyny w Polsce skuter o futurystycznym i krosowym wyglądzie. Wyposażony w odpowiednie amortyzatory (przód/reuglowany tył), ważący nieco ponad 90 kilogramów, jednoosobowy potwór dostępny w wersji z biegami (dla rajdowców amatorów) i półautomatycznej. Silnik chłodzony powietrzem z mechanizmem łańcuchowym. Cena skutera to 2999 zł i nawet jak na zakończenie sezonu i wyprzedaże, to jest to najlepsza oferta zważywszy na znacznie lepszą konstrukcję silnika i skutera od innych dwuosobowych odpowiedników w cenie 3000-35000 zł.

niedziela, 19 sierpnia 2007

XI Lech Bike Festiwal: Festiwal rowerowych akrobacji

Szczególnie cieszy nas fakt docenienia sprzętu przez prefesjonalistów szukających dobrego roweru z markowym osprzętem w niewygórowanej cenie! Już niedługo fotorelacja z XI Lech Bike Festivalu. Póki co zapraszamy do przeczytania artykułu z Gazety Wyborczej.


Quest prezentował rowery na Lech Bike Action

W niedzielę w Szklarskiej Porębie zakończył się jedenasty festiwal rowerowy Lech Bike Action. Ponad 900 zawodników skakało na rowerach do wody, ścigało się na górskich zjazdach i wykonywało powietrzne ewolucje.

Impreza rozpoczęła się w środę i codziennie, aż do wczoraj, nabierała tempa. Najciekawiej było w weekend. W piątek rowerzyści ścigali się w szalonym kryterium MTB po pętli położonej tuż pod dolną stacją wyciągu na Szrenicę. Sobota zaczęła się od MTB Downhill, czyli zjazdu kamienistym górskim szlakiem. Emocjonujące i czasami bolesne dla uczestników, ze względu na upadki, zawody oglądał na trasie tłum kibiców. Niektórzy dopingowali górskich zjazdowców w nietypowy sposób.

- Ruchy, ruchy, ogień z d...! - krzyczała grupa młodych ludzi ubranych w koszulki z napisem Strzegom.

Liczba startujących w downhillu z roku na rok rośnie kosztem innych konkurencji, np. maratonu. Zwycięzcą w kategorii hard tail (rower tylko z jednym, przednim amortyzatorem) amatorów został Łukasz Graliński z Miłkowa, student turystyki i rekreacji.

- Trenuję od 16 lat, to moje pierwsze zwycięstwo, więc jestem bardzo zadowolony - mówił tuż po dekoracji Łukasz. Zwykle zajmował odległe lokaty, jednak w tym wprowadzono nową kategorię dla rowerów twardych, dzięki czemu nie konkurował z zawodnikami z lepszymi rowerami.


Quest Wrocław hurtownia shimano lech bike festival

Popołudnie należało do widowiskowej konkurencji dirt jump. Zawodnicy nabierają tempa, zjeżdżając ze specjalnej pochylni, po czym wyskakują w powietrze i wykonują różne powietrzne ewolucje nad ziemnymi hopkami. Dirtowcy wykonywali m.in. backfilp, czyli salto z rowerem do tyłu, tail whip, czyli obrót ramy wokół kierownicy o 360 st., czy x-up, czyli obrót kierownicy o 180 st. z jednoczesnym skrzyżowaniem rąk. Bardzo widowiskową ewolucją jest frontflip, czyli salto z rowerem do przodu. Jest o wiele trudniejszy od backflipu, ponieważ zawodnik musi pokonać siłę odwracającą go do tyłu. Zadania tego podjął się Bartłomiej Zięcina "Zient", który wykonał ten trik tydzień wcześniej w Mysłowicach. W ramach pokazu dla publiczności wykonał tę trudną ewolucję, jednak podczas lądowania upadł. Zdarzenie wyglądało bardzo groźnie, jednak jak się później okazało, chłopak doznał lekkiego wstrząśnienia mózgu, a wieczorem świętował zwycięstwo w dirt jump w kategorii BMX.

W dirt jumpie w kategorii dużych rowerów MTB zwyciężył Bartosz Obukowicz "Papież". 18-latek jest zawodowcem, mimo że trenuje od kilku lat, ma sponsora, dzięki czemu może uczestniczyć w zawodach w całej Europie.

- Rodzice na początku trochę się niepokoili, ale teraz dzięki dirtowi zarabiam - mówił nam "Papież". Przyznaje jednak, że miał już złamany m.in. obojczyk, a teraz lekarze wstawili mu tam specjalny drut.



Quest Wrocław hurtownia rigida magura lech bike festival

Wczoraj rozegrane zostały zawody Slope Style, widowiskowe ewolucje, tak jak w dirt jumpie, lecz z wykorzystaniem drewnianych ramp. A na zakończenie widzowie mogli podziwiać 30 śmiałków, którzy w ramach zawodów Air Water Bike Show wyskakiwali ze specjalnej skoczni do wody i wykonywali ewolucje. Zwycięzca Bartłomiej Chamski wykonał podwójne salto do tyłu, skrzyżował ręce do kierownicy, obrócił rower o 360 st. i wpadł do sadzawki o głębokości 8 metrów.

Wcześniej w środę z Polany Jakuszyckiej wystartował maraton, który biegł trasą górskich szlaków rowerowych. Wystartowało w nim ok. 250 zawodników w wieku od 12 do 66 lat. W ramach festiwalu odbyła się też edukacyjna wycieczka rowerowa i III Festiwal Filmów Rowerowych - widzowie zobaczyli 11 filmów z pokazami rowerowych ewolucji.


QUEST Wrocław hurtownia rowerowa skuterowa internetowy sklep

Trwający od środy festiwal to uczta dla miłośników rowerowych sportów grawitacyjnych. Jak przyznają sami organizatorzy, tym, co wyróżnia karkonoski festiwal, jest jego otwartość i bogaty program. Startują w nim zarówno profesjonaliści, jak i amatorzy. Mnogość konkurencji powoduje, że przyjeżdżają tu miłośnicy różnych rowerowych sportów

niedziela, 5 sierpnia 2007

Zacementować krawężniki - Wrocławska Inicjatywa Rowerowa

Powoli zmienia się mentalność urzędników planujących inwestycje, jednakże nie na tyle szybko, żeby znacząco odczuli to rowerzyści. W Polsce nadal brakuje ścieżek rowerowych, a tereny miejskie nie są przystosowane do poruszania się rowerem. (ML)
Zacementować krawężniki - takie hasła wznosili w piątek członkowie Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej podczas happeningu na ul. Ślężnej

Wrocławscy rowerzyści postanowili wytoczyć walkę zbyt wysokim, według nich, krawężnikom w mieście. Na placu boju pojawili się uzbrojeni w szpachle i wiadra z cementem. Pierwszy atak przypuścili na krawężnik przy ul. Ślężnej, tuż przy jednej ze stacji benzynowych. Krawężnik był dla nich specjalnie obniżany i miał nie więcej niż trzy centymetry, ale rowerzyści przekonywali, że to i tak poważna przeszkoda na drodze.

- Jeżdżę tędy codziennie do pracy i co trzy miesiące muszę oddawać rower do warsztatu, bo taki krawężnik decentruje mi koło - zapewniał Cezary Grochowski z Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej. - Od kilku lat powtarzamy urzędnikom miejskim, że nie chcemy krawężników na ścieżkach rowerowych, ale oni to ignorują. Dlatego wzięliśmy sprawę w swoje ręce.

Rowerzyści apelowali, by inni wielbiciele jednośladów poszli w ich ślady i na kolejne przejażdżki zabierali ze sobą materiały budowlane. - Sami nie damy rady uporać się z wszystkimi krawężnikami, ale jeśli każdy rowerzysta po drodze do domu zacementuje jakiś krawężnik, to efekt będzie widoczny - zachęcał Grochowski.

Rowerzysta wymieszał cement w wiaderkach i wręczył kolegom. Szpachle poszły w ruch. Przerwa między krawężnikiem a jezdnią malała w oczach.

Wtedy zza zakrętu wyłonił się strażnik miejski. - Cementowanie jest nielegalne, ale wysoki krawężnik też. My nie niszczymy, tylko naprawiamy - tłumaczył na wszelki wypadek dziennikarzom Grochowski. Ale funkcjonariusz na widok cyklistów ze spachelkami i kibicujących im dziennikarzy nawet nie próbował interweniować, tylko się wycofał.

Cement przy ul. Ślężnej nie zdążył jeszcze związać, a rowerzyści byli już w drodze do Urzędu Miasta. Sukiennice miały być sceną kolejnego happeningu. Tu cykliści postanowili użyć argumentu znacznie większego kalibru. Przytargali ze sobą 45-kilogramowy krawężnik i zabarykadowali nim wejście do gabinetu prezydenta miasta. Ku ich żalowi Rafała Dutkiewicza w nim nie było.

Ale cel został osiągnięty. Skonfundowany dyrektor biura prezydenta Maciej Potocki wyznaczył rowerzystom termin spotkania i obiecał, że prezydent pochyli się nad problemem krawężników w mieście.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

Jeśli masz już rower, to teraz kup kask

Polscy politycy, urzędnicy, a nawet znani muzycy coraz częściej angażują się w propagowanie bezpiecznej jazdy na rowerze. Lech Janerka: "Kilkakrotnie spadłem z roweru i wiem, jak w takich wypadkach przydatny jest kask. Zachęcam wszystkich do jego noszenia, bo może uratować życie." Prawdopodobnie w najbliższym czasie prawo zostanie zmienione tak, aby wprowadzić obowiązek jeżdżenia w kasku. Warto pamiętać, iż w naszej ofercie zawsze znajdują się oprócz kasków motorowerowych, rowerowe kaski dziecięce, młodzieżowe i dla dorosłych. Posiadamy pelną gamę kolorystyczną w każdym rozmiarze. Nie warto oszczędzać na zdrowiu. Bądź rozsądnym użytkownikiem roweru i zakup u nas kask po preferencyjnych cenach. ML


Jeśli masz już rower, to teraz kup kask. Już niedługo jego brak może grozić mandatem.

Policja szacuje, że tylko w ubiegłym roku wydarzyło się ponad 5,8 tys. wypadków z udziałem cyklistów. Ponad 500 z nich zginęło, a prawie 2 tys. zostało ciężko rannych, bo - jak wskazują sami policjanci - nie mieli kasku, który uchroniłby ich przed urazami głowy.
W tej chwili - w przeciwieństwie do wielu europejskich krajów - w Polsce nie ma obowiązku jego zakładania. Ale jak dowiedziało się "Metro", resort transportu pracuje właśnie nad przepisami, według których mają go nosić wszyscy rowerzyści poniżej 18. roku życia jeżdżący drogami publicznymi. Za jego brak będzie groził mandat w wysokości do 100 zł.

Podsekretarz stanu w Ministerstwie Transportu Piotr Stomma uzasadnia, że rowerzyści są szczególnie narażeni na urazy głowy związane z kolizjami. Trzeba ich chronić, zwłaszcza tych najmłodszych.

O podobną zmianę w prawie już wcześniej apelowała do ministra Jerzego Polaczka część posłów PiS - przypomina dziennik. Oni chcą, aby obowiązek obejmował wszystkich rowerzystów, a nie tylko tych niepełnoletnich. Proszę spojrzeć na statystyki. To dorośli ulegają najczęściej takim wypadkom na rowerze - zauważa poseł Stanisław Ożóg z PiS.

Pomysł nie jest nowy, bo wraca od początku lat 90., ale nigdy nie miał tak dużego poparcia i szans na realizację. Teraz "za" są politycy wszystkich opcji - pisze "Metro". plrowery.pl

poniedziałek, 25 czerwca 2007

Skuter bez prawa jazdy? Sejm chce zmiany

Coraz więcej młodych ludzi jeździ na skuterach. Niestety użytkownicy skuterów, podobnie jak kierowcy samochodów, nie przestrzegają przepisów ruchu drogowego i jeżdżą "bez wyobraźni". Czy spowoduje to wprowadzenie ograniczeń w poruszaniu się skuterem?
Łatwo nim ominąć uliczny zator, łatwo zaparkować i w ogóle łatwo się nim poruszać, bo nie potrzeba nawet prawa jazdy. Sejm chce to zmienić, bo niestety na skuterze też łatwo o wypadek. Policyjne statystyki są niepokojące.
Policyjne statystyki są niepokojące - tylko w Warszawie w tym miesiącu w wypadkach z udziałem skuterów zginęły cztery osoby, a dwadzieścia zostało rannych. Wszystko dlatego, że skuterów na polskich ulicach przybywa w zastraszającym tempie, a wielu z nich łamie przepisy drogowe.

Nie muszą ich nawet znać, bo osoba pełnoletnia nie potrzebuje prawa jazdy, żeby jeździć skuterem o pojemności silnika mniejszej niż 50 cm sześciennych. Niepełnoletnim wystarcza karta motorowerowa. Ale to wkrótce ma się zmienić.

Sejmowa komisja infrastruktury przygotowuje projekt ustawy ograniczający wolność, a w zasadzie dowolność, użytkowania skutera.

Problemem jest też to, że właściciele skuterów często zdejmują firmowe ograniczniki prędkości - jadą szybciej, ale ich hamulce nie są do tego przystosowane. Policja zapewnia, że na to też znajdzie sposób - surowe mandaty i zatrzymywanie dowodów rejestracyjnych. TVN24.pl

niedziela, 24 czerwca 2007

Koncepcja roweru miejskiego Nicholasa Hardratha

Jako ciekawostkę zamieszczamy koncepcję roweru autorstwa Nicolasa Hardratha. Prezentowany projekt jest wynikiem pracy zaliczeniowej z 2004 roku w Instytucie Sztuki i Wzornictwa w Milwaukee, a powstała dzięki pomocy lokalnego sklepu sportowego (Wheel & Sprocket) i przedstawicieli TREKa. Głównym założeniem roweru miejskiego jest integracja akcesoriów takich jak światła i maksymalne uproszczenie w użytkowaniu. Warto zwrócić szczególną uwagę na futurystyczny wygląd prototypowego roweru. Autor szuka producentów dla swojego prototypu. (ML) źródło: Questbike

Koncepcja roweru miejskiego Nicolasa Hardratha w Instytucie Sztuki i Wzornictwa w Milwaukee

środa, 13 czerwca 2007

Wakacje na skuterze - jak wybrać skuter i dlaczego w lecie warto jeździć skuterem

Przed wakacjami tradycyjnie rośnie cena benzyny na stacjach, a użytkownikom dróg we znaki daje się stanie w korkach w upale. Dobrym pomysłem jest zakup skutera, co umożliwi szybkie i tanie przemieszczanie się. Zalety takiej formy komunikacji doceniają najtwardsi ortodoksi rynku motocyklowego. Tym bardziej, że na skuterze może jeździć młodzież bez prawa jazdy wytwarzając specyficzną kulturę życia na luzie.
W latach 80. w Polsce zapanował szał na motorynki. Dziś na drogach królują nowoczesne skutery.

Po co stać w korku, wydawać pieniądze na benzynę, jeśli można wsiąść na tańszy w eksploatacji skuter? Jeżeli nie masz prawa jazdy, nie stać cię na samochód, benzynę i stanie w korkach, możesz pomyśleć o zakupie skutera. W tym tygodniu radzimy, jak zabrać się do takiego zakupu.

Jak kupić skuter?
[...]
Na co zwrócić uwagę kupując skuter o poj. silnika 50 cm3

1. Parametry silnika

Jeżeli chcesz kupić skuter, na który nie jest wymagane prawo jazdy, zdecyduj się na silnik 50-centymetrowy. Takie skutery posiadają blokady silnika do prędkości 45 km na godzinę, dzięki czemu osoby dorosłe mogą jeździć na dowód osobisty, a 13-latek na podstawie karty motorowerowej. Zaletą takich pojazdów jest to, że nie trzeba stać w korkach i płacić za parkometry. Spalają tylko 3 l/100 km.

2. Części zamienne

Przy doborze skutera należy dużą uwagę zwrócić na jakość produktu i dostępność części. Sezon do jazdy na jednośladzie jest krótki, więc warto wybrać markę posiadającą rozwinięta część serwisową z łatwą dostępnością do części zamiennych.

3. Funkcjonalność

Skuter dostosuj do swoich potrzeb. Nie sugeruj się tylko wyglądem, a jego funkcjonalnością. Jeżeli zależy ci na pojeździe, którym pojedziesz na zakupy, przyjrzyj się, czy ma odpowiedni bagażnik i haczyk na torbę.

4. Dodatkowe koszty

Przy zakupie jednośladu pamiętaj o tym, że będziesz musiał pokryć koszty ubezpieczenia i rejestracji.

sobota, 9 czerwca 2007

Naga rowerowa "masa krytyczna"w Madrycie

W Madrycie odbył się ciekawy performance rowerowy. Szkoda, że w Polsce nikt nie wpada na równie ciekawe pomysły. Jeśli któryś z Czytelników dowiedziałby się o podobnym rajdzie organizowanym w Polsce, to proszę o sygnał...
W centrum Madrytu kilkuset nagich rowerzystów utworzyło masę krytyczną, by zwrócić uwagę na to, że w hiszpańskiej stolicy nie można bezpiecznie poruszać się rowerem.


Część rowerzystów dla przyzwoitości pozostała w szortach lub kąpielówkach. Niektórzy mieli na plecach wymalowane hasła przeciwko zanieczyszczaniu środowiska lub głoszące pochwałę natury.

Parada cyklistów-nudystów, podobna do innych, zorganizowanych w dużych miastach całego świata, przyciągnęła licznych fotografów.

Zorganizowany przez ruch "Bicicritica" przejazd odbył się raz czwarty.

Jego rzecznik Ramon Linaza powiedział mediom, że rowerzyści rozebrali się, by ich nagie ciała symbolicznie pokazały, jak bardzo bezbronni są w mieście "zapchanym samochodami".

Dodał, że rowerzyści domagają się "sprawiedliwości" i nie chcą miasta, w którym samochody "narzucają prawo silniejszego, hałasują i zajmują ludziom przestrzeń".

"Bicicritica" uważa transport publiczny i rowery za alternatywę dla prywatnych samochodów. Dzięki temu zmalałoby zanieczyszczenie miast spalinami.


Madryt jest miastem nieprzystosowanym do ruchu rowerowego, niebezpiecznym dla rowerzystów.

Źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

niedziela, 3 czerwca 2007

Skuter doskonale nadaje się na komunijny prezent

W tekście supermarketowy skuter Lech Potyński wbrew swoim zasadom motorowego puryzmu zachwala zalety skuterów supermarketowych. Warto przeczytać tekst, który jest doskonałym argumentem za posiadaniem wakacyjnego skutera.

SUPERMARKETOWY SKUTER

...Doskonale nadaje się na gwiazdkowy czy komunijny (od pierwszej komunii) prezent. Zegarki i rowery są już lekko passé. Skuter ma same zalety: jest okazały, względnie tani, na pewno sprawi ogromną radość i wzbudzi należytą zazdrość na podwórku. No i najważniejsze: obdarowujący sam nie będzie musiał na nim jeździć, więc i problem szarpania się z ewentualnymi naprawami gwarancyjnymi spada na obdarowanego. Doskonały tego dowód znalazłem na mazurskiej wsi, gdzie często bywam w letnim sezonie. Miejscowość składa się z ośmiu obejść, nie jest szczególnie zamożna (mieszkańcy nie odkryli jeszcze korzyści płynących z agroturystyki), a w ciągu ostatniego sezonu pojawiły się tam po okresie komunijnym dwa skutery! I jak łatwo zgadnąć, nie produkcji europejskiej czy japońskiej. W całej wsi jest więc co najmniej osiem jednośladów, jeżeli wliczy się w stan posiadania klasyczne WSK wydobyte z czeluści piwnic i używane coraz częściej przez oszczędnych gospodarzy zamiast traktorów jako środka transportu.

Skuter Q9 wakacyjna oferta sklep internetowy Quest Wrocław cc50
Doskonały skuter Q9 firmy Quest

To właśnie tanim producentom z Dalekiego Wschodu udaje się dotrzeć do szerszych kręgów naszego społeczeństwa i to właśnie oni przywracają dawną rolę tym najmniejszym jednośladom. Rolę taniego i praktycznego środka transportu. Przypomnę, że już kiedyś (a konkretnie w latach 60. i na początku 70.) w Polsce tak właśnie było. To nasze poczciwe WSK i SHL stanowiły podstawowy środek transportu dla ludu pracującego miast i wsi. Podstawowy, jeżeli oczywiście nie liczyć komunikacji zbiorowej, z której to korzystała zdecydowana większość naszych ojców i dziadków. I wygląda na to, że niedrogie skuterki znowu zaczynają wracać do łask naszych obywateli. Świadczy o tym jednoznacznie gwałtownie rosnąca liczba sprzedawanych egzemplarzy, wyrastające jak grzyby po deszczu nowe punkty dystrybucji. Ponieważ dalekowschodni Azjaci nie stawiają dystrybutorom praktycznie żadnych wymagań dotyczących jakości salonów sprzedaży, wyszkolenia personelu i innych nie zawsze koniecznych "pierdół", skuterki dostępne są także w mydlarniach, GS-ach, sklepach AGD, czyli wszędzie tam, gdzie właściciel lokalu ma ochotę je dystrybuować i widzi w tym jakiś interes.

Z punktu widzenia reszty rynku motocyklowego taka sytuacja jest wbrew pozorom korzystna. Co prawda w klasie skuterów i najmniejszych motocykli trzeba było się nieco posunąć i oddać pole drapieżnej konkurencji, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przecież tak liczny skuterowy narybek to przyszli potencjalni motocykliści. Jeżeli za młodu oswoją się z jednośladami, to później przynajmniej część z nich będzie chciała przesiąść się na poważniejsze sprzęty. A nawet jeżeli w przyszłości nie będą mieli ochoty na jednośladową przygodę, to po nabytych doświadczeniach na resztę motocyklistów będą patrzyli we w miarę normalny sposób. Bo coś mi się wydaje, że o motocyklistach najchętniej i najwięcej (niestety przeważnie w złych słowach) mówią ludzie, których dolna część pleców nigdy nie miała styczności z siodłem. A dzięki supermarketowym skuterom znacząca część naszego społeczeństwa ma szansę przynajmniej w minimalnym stopniu zapoznać się ze zjawiskiem "wiatru we włosach" i przez to życzliwiej spojrzeć na resztę motocyklistów. gazeta.pl

piątek, 1 czerwca 2007

Strażnicy miejscy na skuterach - szybsze interwencje i mniej zanieczyszczeń

Coraz więcej urzędników docenia zalety poruszania się skuterem po mieście. W przypadku służb mundurowych szybkie przemieszczanie się ma decydujące znaczenie. W ślad za wieloma prywatnymi firmami poszła straż miejska w Szczecinie wyposażając w skutery funkcjonariuszy pilnujących porządku.
Straż miejska w Szczecinie kupuje cztery skutery. Do służby trafią być może już we wrześniu. Policja, która już skuterami jeździ, chwali sobie ten środek transportu

Skuterami jeżdżą obecnie niektórzy dzielnicowi. Tak jest np. na Krzekowie-Bezrzeczu. Mieszkańcy, chcąc czuć się bezpieczniej i by nagrodzić swojego dzielnicowego, w ubiegłym roku zafundowali mu jednoślad. Do zakupu dorzucili się też okoliczni przedsiębiorcy - czytamy w "Głosie Szczecińskim".

"Dzielnicowi mają rozległe tereny działania, dzięki skuterom są bardziej mobilni, przemieszczają się szybciej, poruszają po miejscach trudno dostępnych dla radiowozów" - mówi komisarz Artur Marciniak z Komendy Miejskiej Policji. "Mają więcej czasu na załatwienie większej ilości spraw i nie blokują radiowozów" - dodaje.

Na szybsze docieranie do różnych miejsc i błyskawiczne przemieszczanie się chce postawić również Straż Miejska. Dlatego postanowiono kupić cztery skutery: dwa większe do pracy w centrum i dwa mniejsze na obrzeża miasta. Przetarg został już ogłoszony, pojazdy powinny być w Szczecinie we wrześniu.

"Będziemy mogli dojechać do różnych miejsc, np. tam gdzie ludzie w sposób niedozwolony pozbywają się śmieci" - tłumaczy Andrzej Panecki ze Straży Miejskiej. "Poprawimy efektywność działania, jest wiele miejsc, gdzie trudno dostać się autem, a pieszo zajmuje to dużo czasu. Skuter jest mały, sprawny i przez to szybciej przemieszcza się w korkach. To się przyda do zabezpieczania różnych zdarzeń" - podkreśla rozmówca "Głosu Szczecińskiego". interia.pl

niedziela, 13 maja 2007

Rośnie sprzedaż skuterów na polskim rynku

Dzisiaj zamieszczam ciekawy artykulik omawiający pobieżnie rynek skuterów w Polsce.

Rośnie sprzedaż skuterów

Rowery sprzedają się tak sobie, więc firmy rowerowe stawiają na skutery
rosnie sprzedaz skuterow questbike q3, q5, q7, q9, 50cc
Co można osiągnąć dzięki skuterowi, pokazał w filmie "Rzymskie wakacje" z 1953 r. Gregory Peck. Jeżdżąc na Vespie po wiecznym mieście, uwiódł samą Audrey Hepburn. Po premierze sprzedaż Vespy ruszyła w kosmicznym tempie. O ile jeszcze w 1950 r. Piaggio sprzedawało 60 tys. sztuk swego podstawowego modelu, to już w 1956 r. kilkaset tysięcy. Od tego czasu firma zdążyła niemal zbankrutować (trzy lata temu), a w środę weszła na włoska giełdę.

W Polsce skutery ze względu na wysoką cenę i warunki klimatyczne nigdy nie były zbyt popularne. Miały co najwyżej chwile swojej mniejszej i większej popularności. Zamiast na Vespach, których za żelazną kurtyną było raczej niewiele, modni rodacy szaleli na krajowych Osach produkowanych przez Warszawską Fabrykę Motocykli. Szyku na skuterze zadawał nawet Bohdan Łazuka, pozując dumnie na tle czerwonego jednośladu na okładce swojej płyty.

Jeszcze w 2000 roku w kraju sprzedawało się góra trzy tysiące skuterów rocznie. - Rynek był w powijakach i opierał się na małych prywatnych firmach importujących pojazdy używane lub słabej jakości pojazdy z Dalekiego Wschodu - wspomina Robert Żarkowski z firmy Zipp, która ma ok. 40-proc. udział w krajowym rynku skuterów.

Dziś sprzedaż nowych skuterów - zwłaszcza w porównaniu do mocno kulejącego rynku samochodowego - przyspiesza w imponującym tempie. W ubiegłym roku sięgnęła już ponad 20 tys. sztuk, co daje przychody na całkiem przyzwoitym poziomie ok. 80 mln zł.

- Byłem zaskoczony, że tak niszowy produkt sprzedaje się tak dobrze - wspomina Przemysław Skory z sieci Tesco, która w tym roku po raz pierwszy wstawiła do swoich sklepów w dużych miastach motorowery. - Od wprowadzenia ich do sprzedaży wiosną tego roku sprzedaliśmy ponad sto skuterów spalinowych. To bardzo udany debiut nowego produktu.

Skąd ten motorowerowy boom? Rynek trwał w stagnacji do momentu, aż zainteresowały się nim koncerny rowerowe. Marka Zipp należy do Krossa - największego w kraju i Europie producenta rowerów. Skutery od początku tego roku sprzedaje również inny rowerowy potentat Arkus & Romet Group.

Kross zaczął sprowadzać skutery z Chin i Tajwanu mniej więcej dwa lata temu. Rozruszał rynek głównie dzięki niskim cenom. - Chiński skuter to 30-50 proc. ceny podobnego pojazdu marki japońskiej czy europejskiej, czasem również produkowanego w... Chinach - zachwala Żarkowski.

Efekt? Jeszcze do niedawna skuter w salonie kosztował 7-8 tys. Dziś, żeby wsiąść na motorower, wystarczą 3-4 tys.

- Skuterem można jechać do pracy, przywieźć dziecko z przedszkola, a potem udać się na zakupy i spakować je do bagażnika pod siedzeniem kierowcy - zachwala Piotr Szczygłowski z Mitsui Motor Polska (skutery Yamaha).

Na skuterze o pojemności do 50 cm sześc. osoby powyżej 18. roku życia mogą jeździć bez prawa jazdy. Takie maszyny mają co prawda ograniczniki uniemożliwiające rozpędzenie się do prędkości większej niż 45 km na godzinę, ale pomysłowi rodacy szybko nauczyli się zdejmować blokady.

Po co firmom rowerowym skutery? Rynek bicyklów w kraju ogarnęła stagnacja. W ubiegłym roku sprzedano ich w kraju 845 tys. W tym roku specjaliści sadzą, że rynek skurczy się o blisko. 5 proc. Gorzej schodzą zwłaszcza tanie rowery z hipermarketów. W ubiegłym sezonie wielkie sklepy sprzedawały nawet o jedna czwartą rowerów mniej niż dwa lata temu. - Hipermarkety szybko nauczyły klientów, że jeśli chodzi o rowery, nie należy tu się spodziewać produktów zbyt wysokiej jakości, doradztwa ani serwisu - przekonuje Zbigniew Rodziewicz z Giant Polska.

Firmy rowerowe szukają więc na rynku luk. Rynek skuterów ma natomiast spory potencjał, bo takich maszyn w porównaniu z Zachodem ciągle kupujemy mało. W Niemczech sprzedaje się ok. 80 tys. skuterów rocznie, w Holandii 40 tys., a we Francji 166 tys.

Skutery to zresztą nie jedyna nisza, która chce zagarnąć przemysł rowerowy. Krajowe firmy coraz intensywniej zerkają też na sektor rowerów z wyższej półki, do tej pory zarezerwowany dla zagranicznych potentatów w rodzaju Giant, Scott czy Wheeler. - Zainteresowanie rowerami z wyższej półki cenowej rośnie, i to dość dynamicznie. Z naszych analiz rynku wynika, że rowerów z segmentu premium (czyli powyżej 2000 zł) sprzedaje się ok. 10 proc... gazeta.pl